Gospodarka odpadami to nasza wspólna odpowiedzialność

Koszty odbioru i utylizacji śmieci niestety ciągle rosną. W Kielcach mamy jedną z najniższych stawek i tych środków po prostu nie wystarcza. Musimy się wspólnie zastanowić, jak uzupełnić te braki i jak poprawić jakość segregacji w naszym mieście - mówi Agata Wojda, wiceprezydentka Kielc, która nadzoruje m.in. pracę Wydziału Gospodarki Komunalnej i Środowiska.

Za ubiegły rok miasto dopłaciło do systemu gospodarki odpadami prawie 10 milionów złotych. Dlaczego system jest tak kosztowny?

- Cały system odbioru i utylizacji produkowanych przez mieszkańców odpadów jest wieloaspektowy i niestety drogi. Na opłatę za gospodarowanie odpadami ma wpływ kilka czynników, które bezpośrednio determinują jej wysokość.  Główne koszty to oddanie śmieci do zakładu unieszkodliwiania odpadów, usługa ich odbierania z altan śmietnikowych i z domków jednorodzinnych oraz transport. To łącznie kwota kilku milionów złotych miesięcznie i jest ona także uzależniona od liczby śmieci, które produkujemy. Niestety, w okresie pandemii zauważyliśmy, że odpadów jest więcej. Zdecydowanie częściej dokonujemy zakupów przez internet, a to generuje dodatkowe opakowania. Na koszt systemu składa się także edukacja oraz usuwanie dzikich składowisk śmieci, a tych cały czas nie brakuje.

Obecnie stawka, którą płacą mieszkańcy Kielc to 14 zł miesięcznie. Nie pokrywa ona wszystkich kosztów, ale może dzieje się tak dlatego, że część mieszkańców unika tej opłaty?

- W Kielcach obowiązuje metoda naliczania opłat odnosząca się do liczby mieszkańców. Oznacza to, że każdy ma obowiązek odnotowania się w systemie i ponoszenia opłaty. Niestety, nie wszyscy o tym pamiętają, a niektórzy świadomie tego unikają. Obecnie w systemie mamy około 160 tysięcy mieszkańców i mamy świadomość, że ta liczba powinna być większa. To problem wielu samorządów - ostatnio burmistrz Końskich podawał dane, które pokazują, że w jego gminie nie płaci aż 25% mieszkańców. Dlatego w Kielcach w ubiegłym roku podjęliśmy działania, których celem jest uszczelnienie systemu i sprawienie, żeby każdy, kto produkuje śmieci w Kielcach, składał się na niego solidarnie.

Na jakie kroki zdecydowało się miasto?

- Przeprowadziliśmy tzw. abolicję śmieciową, czyli daliśmy czas kielczanom na zaktualizowanie swoich danych. Kolejny element to intensywne kontrole i niestety już mandaty. W okresie paru miesięcy do systemu przybyło nam około 3 tysiące osób. Jednocześnie kończymy prace nad aplikacją, która da nam możliwość weryfikacji zgłoszeń. W tym procesie kluczowa jest współpraca z zarządcami budynków i spółdzielniami mieszkaniowymi. Pozyskujemy szczegółowe dane, które będziemy w stanie zestawić z innymi informacjami, jakie posiada urząd. Przykładowo - jeśli wiemy, że z danego adresu do szkoły uczęszcza trójka dzieci, to będziemy w stanie wychwycić, jeśli ktoś nie zgłosił ich do deklaracji śmieciowej. To bardzo ważne, żeby znaleźć tych, którzy unikają obowiązku opłaty, ponieważ za ich śmieci płacą sąsiedzi. 14 zł to najniższa stawka spośród wszystkich miast wojewódzkich, nawet w naszym regionie miasta i gminy standardowo mają opłaty na poziomie 20-30 zł. Niestety, musimy się pogodzić z tym, że system gospodarki odpadami jest po prostu kosztowny.

Ale przecież nie wszystkie koszty muszą pokrywać mieszkańcy. Dziś ustawa daje możliwość dopłaty do systemu z budżetu miasta.

- Właściwie w Kielcach już kolejny rok dopłacamy do systemu. Za 2021 r. musieliśmy na ten cel wygospodarować blisko 10 mln zł. To są środki, których nie przeznaczamy na inne, ważne dla mieszkańców cele. Z tych samych pieniędzy moglibyśmy wyremontować chodniki, finansować program wymiany „kopciuchów”, czy tworzyć nowe tereny zielone. Braki finansowe w systemie powodują ciągłe dylematy, z których działań zrezygnować, którego chodnika w tym roku nie wyremontować. A wszyscy wiemy, że potrzeby w tym zakresie są ogromne. Dlatego w najbliższym czasie będziemy się zwracać do radnych z prośbą o podjęcie uchwały o wzroście stawek. Mimo rosnących kosztów, chcemy, żeby ta stawka w porównaniu z innymi miastami była stosunkowo niska. Szacujemy, że podwyżka do kwoty 19 zł od osoby będzie dobrym kompromisem.

Wielu mieszkańców narzeka, że śmieci nie są w Kielcach odbierane regularnie. Czy są kłopoty z firmą Eneris?

- Myślę, że wiele osób ma w pamięci chaos śmieciowy, który miał miejsce pod koniec 2020 roku. Wtedy sporo pojemników było przepełnionych, a na osiedlach zalegało dużo śmieci. Złożyło się na to kilka czynników. To był okres mocnego lockdownu, wiele osób pracowało z domu, dzieciaki uczyły się zdalnie, a to powodowało produkcję większej ilości odpadów. W tym czasie rozpoczęła się także realizacja nowej umowy na odbiór śmieci, taki okres przejściowy często generuje trudności. Dziś pojawiają się uwagi co do terminowości odbioru odpadów, ale jest ich zdecydowanie mniej. Każdy taki przypadek wyjaśniamy i jeśli się potwierdzi, nakładamy kary na wykonawcę. Apelujemy do mieszkańców o zgłaszanie, jeśli ich śmieci nie zostały odebrane w wyznaczonym terminie.

Jak można to zgłosić?

- Można to zrobić telefonicznie lub wysyłając maila na dedykowany adres: odpady.komunalne@um.kielce.pl. Warto przed takim zgłoszeniem sprawdzić harmonogram, czy na pewno odbiór śmieci miał nastąpić w danym dniu. Nie zawsze przepełniony pojemnik świadczy o braku odbioru odpadów. Fajnym narzędziem pomocniczym jest aplikacja Segredu, stworzona przez młodych kielczan. Możemy w niej nie tylko sprawdzić, do jakiego pojemnika wyrzucić dany odpad, ale też przypomina o terminach wywozu.

A co powinniśmy zrobić w przypadku, gdy kontener jest przepełniony i nie da się do niego wyrzucić śmieci?

- To często się zdarza, kiedy mieszkańcy myślą, że skoro pojemnik jest pełny, to znaczy że ktoś zapomniał o ich śmieciach. Niekoniecznie, bardzo często liczba kontenerów na konkretne frakcje nie jest dostosowana do realnych potrzeb. Warto zerknąć do swoje altany śmietnikowej i sprawdzić ile jest w niej pojemników. Często liczba czarnych, na odpady zmieszane, jest większa niż na pozostałe frakcje. A przecież jeśli rzetelnie segregujemy w domu śmieci, to tych zmieszanych mamy stosunkowo niewiele. Dlatego ustaliliśmy ze spółdzielniami mieszkaniowymi, że przeprowadzą przegląd dostępnych w altanach pojemników. Jeśli notorycznie przepełnia się pojemnik niebieski, do którego wyrzucamy papier, to wystarczy zgłosić potrzebę dostawienia drugiego. Dzięki temu będzie nam dużo łatwiej prawidłowo segregować odpady. A to bardzo ważne, bo  z jednej strony to obowiązek, z drugiej odpowiedzialne, ekologiczne działanie. Jeśli rzetelnie segregujemy swoje śmieci to poziom recyklingu, czyli ponownego wykorzystywania odpadów jest wysoki.

Czy pod tym względem mieszkańcy zachowują się właściwie?

- Z prawidłową segregacją nie jest u nas wciąż najlepiej, szczególnie na osiedlach mieszkaniowych. Ustawa mówi wprost - gdy ktoś źle segreguje, powinien płacić podwójną opłatę. Niestety, została ustalona tzw. odpowiedzialność zbiorowa, tzn. za nierzetelnego sąsiada mogą zapłacić wszyscy. I tu też współpracujemy ze spółdzielniami. Ustaliliśmy, że do połowy tego roku stawiamy na edukację i informację. Działa już specjalna podstrona, na której każdy może sprawdzić, gdzie segregacja nie jest prawidłowa. Firma odbierająca odpady przykleja na pojemnik żółtą kartkę, jeśli w pojemniku na szkło znalazły się na przykład odpady zmieszane lub plastik. Na stronie można sprawdzić, która altana dostała ostrzeżenie i zobaczyć zdjęcie śmieci w kontenerze. Chcemy pokazywać te złe przykłady i tłumaczyć jak poprawić stan segregacji. Na razie nie będziemy karać, ale doceniać tych, u których stan segregacji będzie się poprawiał.  

Rozmowa ukazała w styczniowym nr 2(21) biuletynu "Kielecka"

Powrót na początek strony